Retezat i Fogarasze 2013
25 lipca – 4 sierpnia
Na Peleagę i Negoiu
Powodzenie ubiegłorocznej wycieczki w Dolomity skłoniło mnie do zaproponowania wyprawy nieco trudniejszej, w tym sensie, że wymagającej noclegów w schroniskach i dojścia do nich z ciężkimi plecakami. Wybór padł na Retezat i Fogarasze (Karpaty Południowe), góry, w których trudno zrobić atrakcyjną wycieczkę mieszkając gdzieś w hotelu, u podnóża.
Dojazd w Retezat podzielony był na 2 etapy, z noclegiem k. Miszkolca. Okazało się, że przejazd przez Rumunię był dość długotrwały, ze względu na kiepski stan drogi na odcinku Oradea – Deva. Nawet nie była dziurawa, tylko nierówna, a na każdym garbie nasz autobusik bujał niczym łódź na falach. W efekcie do punktu wyjścia do schroniska dotarliśmy już pod wieczór, a do samego obiektu po ciemku. Na szczęście w schronisku Pietrele czekano na nas, przedłużając nawet czas pracy kuchni.
Pierwszym naszym celem był szczyt Retezat (2482 m), na który szliśmy zasłaną głazami granią Lolaia. Ostatnie 250 metrowe podejście z przełęczy Lolaia (2215 m) było trochę strome, ale panorama ze szczytu wynagrodziła wysiłek. Wracaliśmy inną ścieżką, przez piękną dolinę Staniszoara.
Drugiego dnia zaatakowaliśmy najwyższy szczyt Retezatu – Peleagę (2509 m). Droga na szczyt wiodła przez dolinę Rea i była dość męcząca, choć nie trudna. Nieco trudniejsze okazało się zejście na przełęcz Bucurei (2206 m). Sporą niespodzianką było spotkanie na Peleadze naszego Kierowcy, który wybiegł tam zupełnie na lekko, nawet bez flaszki z wodą.
Po tym spotkaniu z Retezatem przenieśliśmy się w Fogarasze, objeżdżając je od południa i przez dawną stolicę Wołoszczyzny – Curtea de Arges – wjeżdżając na szosę transfogaraską. Zanocowaliśmy powyżej wielkiego sztucznego jeziora Vidraru, w hotelu, które był miłym przerywnikiem po schronisku, aby następnego dnia przejechać na północną stronę Fogarszy, widokową szosa, która wznosi się na wysokość powyżej 2000 m.
Podejście do kolejnego schroniska – Negoiu (1540 m) było długie i nużące – ok. 1000 m przewyższenia. Dobrze, że miły gospodarz schroniska podwiózł nam plecaki do miejsca skąd zaopatrzenie transportują w górę osły. Miłe osiołki naniosły tyle prowiantu i napojów, że niczego nie brakowało mimo znacznie zwiększonej konsumpcji.
Kolejnego dnia niestety mocno padało, więc trzeba było się ograniczyć do spacerów w pobliżu schroniska. Na szczęście było to tylko jednodniowe załamanie pogody i wreszcie mogliśmy wyruszyć na Negoiu (2535 m) – drugi co do wysokości szczyt Fogaraszy i Rumunii. Ponieważ na szczyt dotarliśmy dość sprawnie i w dobrej kondycji, obraliśmy do zejścia inną drogę przez dwie wysokie przełęcze – Doamnei i Ciobanului. Zwłaszcza ta ostatnia okazała się dość wymagająca, szczególnie w zejściu.
Negoiu był już ostatnim punktem górskiego programu – pozostawało znowu zejść w dół i rozpocząć drogę powrotną, ale niespieszną, ze zwiedzaniem warownych kościołów (Vallea Villor i Mosna) oraz noclegami w Mediaszu i Egerze. Już w ostatnim dniu autobusik, którym jechaliśmy zaczął słabnąć i ustawać. Na szczęście przewoźnik podstawił na granicę inny pojazd i kolegom z Warszawy udało się zdążyć na ostatni wieczorny pociąg.
Wycieczka w Karpaty Południowe pokazała, że stać nas na ambitne trasy, toteż ciąg dalszy nastąpi.