Węgry 2000
29 kwietnia – 3 maja
W górach i na Puszcie
W 2000 roku 1 maja wypadał w poniedziałek. Zachęcony powodzeniem poprzedniej wycieczki postanowiłem zorganizować kolejny wyjazd na nieodległe południe, ale tym razem na Węgry. Nie umiem dzisiaj odtworzyć szczegółów tamtej wycieczki, ale kwaterowaliśmy w położonej kilkanaście km od Egeru miejscowości Noszvaj, gdzie przy kasztelu funkcjonowało coś w rodzaju hostelu. Po drodze na Węgry zatrzymaliśmy się na Słowackim Krasie aby zrobić krótką wycieczkę do Silickiej Ladnicy, jaskini znanej z tego, że gromadzi się w niej i długo utrzymuje lód.
Pierwszą długą wycieczkę zrobiliśmy w Górach Bukowych, w towarzystwie pracownika miejscowego parku narodowego. Wyjechaliśmy autobusem na przełęcz, w sąsiedztwie której można było zobaczyć czynne tradycyjne piece do wypalania wapna, oraz spojrzeć w dół na zagubioną wśród lasów wioskę Repashuta. Następnie wspięliśmy się na wierzchowinę Gór Bukowych z mozaiką łąk i lasów, którą przeszliśmy na niewybitny wierzchołek Harom-ko (904 m). Odsłaniają się na nim wapienne skały, a ku południowi roztacza się rozległa panorama, ponieważ teren gwałtownie opada. Daleko w dole widać też było miejsce gdzie mieliśmy spotkać autobus. To być może spowodowało, że część uczestników już nie trzymała się grupy i w efekcie schodziliśmy kilkoma różnymi ścieżkami. Trochę się obawiałem, czy wszyscy trafią na miejsce zbiórki, ale szczęśliwie zjawili się w komplecie.
Kolejnego dnia pojechaliśmy do Parku Narodowego Hortobagy w towarzystwie młodego węgierskiego ornitologa. Nie umiem odtworzyć trasy, ale oglądaliśmy stawy z koloniami ptaków (kormoran mały, czaple, łabędzie…), długorogie bydło i czarne bawoły na Puszcie, kurhany ze stepową roślinnością… Nasz przewodnik miał ze sobą lunetę, przez którą obserwowaliśmy zwierzęta.
Po Hortobagy znowu powróciliśmy w góry, tym razem z zamiarem zdobycia najwyższego szczytu Węgier – Kekesza (1014 m). Można na niego wjechać autobusem, ale my wybraliśmy szlak pieszy, prowadzący od północy, z okolic miejscowości Parad. Ścieżka biegła przez ładne lasy, koło andezytowych gołoborzy i skałek. Kekes mógłby być naprawdę fajną górą, gdyby nie szosa, monstrualna wieża i różne budowle na wierzchołku.
Przed powrotem do domu, odwiedziliśmy jeszcze trawertyny w Egerszalok. Wtedy było to urocze miejsce, na wpół naturalne, gdzie wypływająca z odwiertu zmineralizowana woda termalna utworzyła śnieżnobiałe misy, przypominające te w Pammukale. Całość była otwarta, w otoczeniu przyrody…. Dzisiaj jest tam komercyjne uzdrowisko z olbrzymim hotelem.
(Wspomnienie spisane w 2020 r.)