Sycylia 2019
24 kwietnia – 4 maja
Nad Źródłem Aretuzy
Nasza podróż na Sycylię i do Neapolu osnuta była wokół czterech tematów: zjawisk wulkanicznych – jako motywu głównego, normandzkich katedr, doryckich świątyń oraz splecionych ze sobą twórczości Szymanowskiego i Iwaszkiewicza.
Przylecieliśmy do Neapolu, gdzie na lotnisku wyglądał już nas p. Krzysztof, kierowca naszego autobusiku. Czas miał pokazać, jak trudne czeka go zadanie.
Pierwszą kwaterę mieliśmy w Ercolano, w hotelu zajmującym 300 letni budynek. Program zwiedzania zaczęliśmy od Pompejów, jak zwykle tłumnych ale robiących wrażenie – zwłaszcza, że Wezuwiusz pięknie rysował się na tle błękitu.
Następnie pojechaliśmy na obszar Pól Flegrejskich, pod którymi drzemie komora pełna magmy. Solfatarę mogliśmy zobaczyć tylko z dystansu, gdyż teren wciąż jest zamknięty po tragicznym wypadku sprzed 2 lat. Na ruinach Serapionu w Pozzuoli obserwowaliśmy ślady bradisismo, czyli pionowych ale spokojnych ruchów skorupy ziemskiej. Wreszcie obeszliśmy dookoła krater Monte Nuovo, który powstał zaledwie kilkaset lat temu (1538). Widać z niego było zatokę Bajów i Miseno, skąd Pliniusz Starszy wypłynął z eskadrą czterorzędowców by nieść pomoc ofiarom Wezuwiusza.
Sam sprawca kataklizmu był naszym celem kolejnego dnia. Niestety park narodowy pozamykał część szlaków i mogliśmy tylko zrobić typową wycieczkę na brzeg krateru i z powrotem, w towarzystwie licznych grup turystów. Po wulkanie było jeszcze trochę czasu na spacer po niebywale zatłoczonym centrum Neapolu, po czym zaokrętowaliśmy się na prom i odpłynęli do Palermo.
Ranek był piękny, kiedy mijając miasto podjechaliśmy do położonego na wzgórzu Monreale, ze słynną normańską katedrą, którą w XII w. zbudował Wilhelm II Dobry. Mozaiki, które pokrywają wnętrze kościoła olśniewały, a rzeźbionym kolumnom w chiostro trudno się było napatrzeć. Następnie, już w Palermo, obejrzeliśmy komnatę i kaplicę pałacowa Rogera II, niezwykłego władcy, któremu Szymanowski poświęcił swoją operę. I tu główną atrakcją były mozaiki, o ile to w ogóle możliwe, jeszcze piękniejsze niż w Monreale. Późnym popołudniem i wieczorem spacerowaliśmy po ulicach Palermo, miasta pełnego życia i uroku.
Z Palermo pojechaliśmy do Cefalu, gdzie znajduje się kolejna normańska katedra, wybudowana na polecenie Rogera II. Samo miasteczko, gęsto zbudowane nad brzegiem morza, u stóp potężnej skały jest wyjątkowo malownicze. Po Cefalu czekał nas przejazd na południowe wybrzeże Sycylii, bo kolejny nocleg mieliśmy niedaleko Agrygentu. Dotarcie do hotelu wymagało od p. Krzysztofa prawdziwej ekwilibrystyki.
W Agrygencie naszym celem była Dolina Świątyń ze stosunkowo dobrze zachowanymi budowlami wzniesionymi w stylu doryckim. Zwiedzanie tych imponujących ruin zabrało całe przedpołudnie. Z Agrygentu przejechaliśmy do Syrakuz. Tam, późnym popołudniem wybraliśmy się na długi spacer w kierunku najstarszej części miasta położonej na wyspie Ortygii. Minęliśmy ruiny świątyni Apolla, obejrzeli monumentalne doryckie kolumny wmurowane w ściany katedry i wreszcie stanęli nad Źródłem Aretuzy:
Jęk czarnych papirusów u kamiennej śluzy,
Szelest usłyszysz cichy drzemnej, wodnej głębi
I przez senne gruchanie uśpionych gołębi,
W nocy, kiedy nad źródłem staniesz Aretuzy.(…)
I nagle w obumarłym i martwym eterze
Ton wysoki się zjawia, uparcie niezwiewny,
I źródło, i noc ciemną w posiadanie bierze –
Zatrzymuje się, zniża, gołębiem kuszony,
opiera się i dzwoni czysty i podniebny –
Ton, jaki dla nas wybrał czarny mistrz z Cremony.
Sonet Iwaszkiewicza mogłem odczytać, poematu Szymanowskiego niestety nie było jak odtworzyć. Mam nadzieję, że uczestnicy wycieczki wysłuchali Źródła Aretuzy po powrocie do domu. Rankiem następnego dnia obejrzeliśmy jeszcze w Syrakuzach greckie i rzymskie ruiny oraz dawne kamieniołomy (latomie) z Uchem Dionizjosa – wykutą pieczarą o niezwykłej akustyce. Z Syrakuz pojechaliśmy do Katanii, na krótko – głównie żeby zobaczyć zamek Ursino, oblany potokami lawy, które zmieniły konfigurację wybrzeża. Potem jeszcze malownicza Taormina i pod wieczór rozlokowaliśmy się w bungalowach na nadmorskim kempingu, który stał się dla nas bazą dla dwóch kolejnych wycieczek.
Celem pierwszej była wyspa Vulcano, na którą przypłynęliśmy statkiem z Milazzo. Wspięliśmy się na brzeg krateru podziwiając widoki na Vulcano i inne Wyspy Eolskie, aż po Stromboli. Vulcano jest niezwykle piękne, zielone, pełne wiosną kwiatów, a niska zabudowa ukryta jest wśród ogrodów. W drodze na wulkan mogliśmy obserwować różne struktury geologiczne i zbierać okazy – powodzeniem cieszyły się zwłaszcza obsydiany. Natomiast na brzegu krateru czynne są liczne fumarole emitujące gorącą parę wodną i siarkowe wyziewy. Krystalizująca siarka tworzy na kamieniach żółte liszaje. Po wycieczce na wulkan chętni mogli odpocząć w ciepłym siarkowym błotku, lub naturalnym kąpielisku morskim z podwodnymi ekshalacjami. Ta niewielka wysepka pozwoliła nam na bliskie spotkania z aktywnymi zjawiskami wulkanicznymi. Kulminacją całej naszej wyprawy była wycieczka na Etnę. Naszym autobusem wspięliśmy się na wys. 1910 m, gdzie znajduje się dolna stacja kolejki linowej, a następnie kolejką na 2500 m. Tam można się było przesiąść na autobusy terenowe, ale zdecydowana większość grupy kontynuowała wycieczkę pieszo idąc przez wulkaniczną pustynię do miejsca zwanego Torre del Filosofo (2920 m), gdzie znajdują się pasożytnicze kratery powstałe podczas erupcji 2001-2002. Dalsza droga na kratery centralne możliwa jest, przynajmniej oficjalnie, tylko pod opieką przewodnika. Przewodnicy dyżurują w domku na Torre del Filosofo, ale owego dnia nie chodzili na górę, ze względu na panujące warunki.
Po Etnie rozpoczęliśmy już drogę powrotną. Przejazd z Sycylii pod Neapol zajął prawie cały dzień, ale urozmaiciliśmy go wizytą w Paestum, gdzie obejrzeliśmy dobrze zachowane ruiny wczesno doryckich świątyń i godne uwagi muzeum archeologiczne. W dzień odlotu pogoda się całkiem zepsuła, toteż zrezygnowaliśmy z ambitniejszych planów na rzecz relaksowych spacerów po miasteczku Castellamare di Stabia, gdzie mieliśmy ostatni nocleg. Po południu, niespełna dwugodzinny lot przeniósł nas z powrotem do Krakowa.