Wycieczki klubowe

Kvety a hory 2025

9 – 13 czerwca

Pora na Szarysz

Przez Szarysz przejeżdżaliśmy już wielokrotnie podczas naszych klubowych wycieczek do Rumunii czy na Węgry, ale oglądaliśmy ten region tylko przez okna autobusu. Tym razem było inaczej, to właśnie historyczna kraina Szarysz stała się terenem naszych wędrówek w poszukiwaniu pięknych gór i pięknych kwiatów. Naszą bazą był ośrodek wypoczynkowy w miejscowości Kokoszowce położonej w Górach Slańskich, kilkanaście kilometrów od Preszowa.

Wyruszyliśmy z Krakowa w poniedziałek, 9 czerwca. Po drodze zobaczyliśmy dwa ciekawe obiekty historyczne. Najpierw, jeszcze w Polsce, stanowisko archeologiczne na Górze Zyndrama w Maszkowicach – odsłonięto tam kamienne mury zbudowane ok. 1700 lat p.n.e.! To niezwykłe odkrycie jest ciągle mało spopularyzowane, toteż dla większości uczestników  istnienie u nas budowli w wieku sardyńskiech nuragów stanowiło dużą niespodziankę.  Po krótkim przystanku w Starym Sączu pojechaliśmy dalej i już niedaleko od Preszowa zatrzymaliśmy się u stóp wulkanicznego Szaryskiego Wzgórza Zamkowego (570 m). Jest ono odosobnionym wzniesieniem, stożkowatego kształtu, wznoszącym się ok. 300 m powyżej płynącej u podnóża Torysy.  Autobusem podjechaliśmy nieco wyżej, ale i tak trzeba było pokonać ponad 200 m różnicy wzniesień, aby dojść do znajdujących się na spłaszczonym szczycie ruin Szaryskiego Zamku, który przez wieki (do pocz. XVII w.) był ośrodkiem władzy w regionie.  W ostatnich latach teren został uporządkowany, a pozostałości budowli  zabezpieczono przed dalszym rozpadem. Wyjście na wzgórze było dobrą rozgrzewką przed bardziej ambitnymi trasami w następnych dniach.

Głównym celem następnej wycieczki był Wąwóz Lacznowski, położony na wschodnim skraju pasma Braniska. Malownicza dolina, z licznymi formami skalnymi i bogatą roślinnością, stanowi rezerwat przyrody. Najtrudniejszy do przejścia skalny próg, został co dopiero zaopatrzony w bezpieczne schodki. Z wąwozu przeszliśmy przez grzbiet Czerwonej Skały do Kopytowskiej Doliny. Znajdujący się tam ośrodek wypoczynkowy wprawdzie był nieczynny, ale nie całkiem. Wyczap działał! Z ośrodka przeszliśmy górami na Lacznowską Przełęcz (845 m), skąd pięknymi łąkami wróciliśmy do Lacznowa, małej  wioski zamieszkałej przez greko-katolików pochodzenia rusińskiego.

We środę kontynuowaliśmy poznawanie pasma Braniska. Tym razem wyjechaliśmy na przełęcz Branisko (751 m), od której pasmo wzięło swą nazwę. Skierowaliśmy się stromo grzbietem na południe, najpierw na Rudnik (1025 m), a potem na Rajtopiky (1036 m). Pomiędzy tymi szczytami grzbiet jest wąski, ze skałkami, miejscami przypomina grań. Szlak prowadzi wzdłuż granicy dużego rezerwatu przyrody „Rajtopiky”, przez piękny, naturalny las.  Ze szczytu Rajtopiky przeszliśmy jeszcze tam i z powrotem do grupy skalnych baszt. Najwyższym punktem na naszej trasie był szczyt Slubica (1129 m) z widokową polaną, wykorzystywaną do startów przez paralotniarzy. Ze szczytu musieliśmy zejść ok. 600 m, miejscami stromo i niewygodnie do wsi Vojkovce, położonej już na Spiszu. W powrotnej drodze zatrzymaliśmy się przy XIII wiecznym kościółku w Żehrze. Przez kratę można było zajrzeć do środka i zobaczyć część słynnych fresków. Wracaliśmy już nie przez przełęcz Branisko, ale wykutym pod nią 5 km tunelem.

Kolejnego dnia nadeszła pora na wycieczkę w wulkanicznych Górach Slanskich. Najpierw jednak udaliśmy się do dawnej kopalni opalu (opalova bania), skąd pochodzą kamienie zdobiące koronowane głowy (i szyje). Do XIX w. była to jedyna znana kopalnia opali. Udostępniony jest tylko kilometrowy odcinek ogromnego labiryntu wyrobisk, ale i tak zwiedzanie robi duże wrażenie. Wprost z kopalni wyruszyliśmy na Szimonkę (1092 m), najwyższy szczyt Gór Slanskich. Droga była trochę monotonna, ale sam wierzchołek ładny. Z andezytowej skały roztaczał się ciekawy widok. Schodziliśmy inną drogą na siodło Temny Les, gdzie czekał nasz autobusik.

Na tym program górski się wyczerpał, ale w drodze powrotnej do Polski, były jeszcze 4 punkty krajoznawcze. Najpierw – greckokatolickie miejsce pielgrzymkowe w idyllicznie położonej wiosce Lutina. Następnie nowy park zdrojowy w Muszynie i w tejże miejscowości Ogrody Biblijne. Wreszcie na koniec zwiedziliśmy prześliczną łemkowską cerkiewkę w Powroźniku.

Przez cały wyjazd (krótki deszczyk padał może pół godziny) mieliśmy dobrą pogodę i dobre humory, doładowywane każdego wieczora przy gitarze, którą Paweł przygrywał sobie i nam do śpiewu.

Komentarze, uwagi, zapytania... mile widziane

Galeria

Obejrzyj relacje z innych wycieczek

Scroll to Top