Wycieczki klubowe

Kvety a hory 2015

3 – 7 czerwca

Mała Fatra w pełnym słońcu

Tegoroczne „Kvety a hory” odbyły się, podobnie jak w roku ubiegłym, na terenie Słowacji, tym razem w paśmie Małej Fatry. Jak co roku, spotkaliśmy się w środę wieczorem w okolicach krakowskiego dworca i po kilku godzinach bezproblemowej podróży zameldowaliśmy się w Wyżnych Kamieńcach, należących do Terchowej.
Nazajutrz, po porannej mszy, wyruszyliśmy na malownicze fatrzańskie szlaki. Celem była przełęcz Medzirozsutce, usytuowana między Wielkim a Małym Rozsutcem. Wkrótce okazało się, że podobnie jak rok temu, pierwszego dnia wycieczki trzeba było nieco zmodyfikować trasę. Dzień wcześniej zaczął się remont odcinka szlaku prowadzącego przez Horne Diery, stąd też po pokonaniu Dolnych Dierów zostaliśmy zmuszeni udać się w kierunku docelowej przełęczy alternatywnym szlakiem. Było nieco mniej wspinaczki po drabinkach i z użyciem łańcuchów, ale za to wiele ciekawych roślin po drodze przez dolnoreglowe buczyny. Po dotarciu na przełęcz i zasłużonym odpoczynku, okraszonym niesamowitymi widokami na Mały Rozsutec, ruszyliśmy w kierunku przełęczy Medziholie, trawersując stoki Wielkiego Rozsutca. Początkowo szlak prowadził przez obszar objęty ścisłą ochroną, porośnięty przez żyzne lasy bukowe. Ich naturalny urok wzbogacał fakt, że właśnie rozpoczynało się kwitnienie czosnku niedźwiedziego, którego liście i białe kwiatostany zwartym kobiercem pokrywały dno lasu. Im bliżej przełęczy, tym las stopniowo się rozrzedzał, by wreszcie przeobrazić się w luźne zarośla jałowca, poprzetykane płatami barwnych muraw. Wśród nich szczególną uwagę zwracały smukłe, różowe kwiatostany storczyka męskiego. Zauroczeni barwami fatrzańskich kwiatów i widokami na okoliczne pasma górskie, dotarliśmy w końcu do przełęczy. Stamtąd rozpoczęło się zejście do miejscowości Biela, gdzie czekał już na nas bus. Po drodze trzeba było zwracać baczną uwagę na boki, gdyż teren obfitował w żmije. Co ciekawe, najczęściej widywaliśmy osobniki jednolicie czarne, określane jako odmiana melanistyczna. Po dotarciu do Terchowej udaliśmy się do pobliskiej stylowej karczmy, która od tego dnia stała się naszym stałym miejscem regeneracji po górskich wędrówkach.
Następnego dnia postanowiliśmy pokonać fragment głównego grzbietu Małej Fatry. Podjechaliśmy pod dolną stację kolejki gondolowej w dolinie Wratnej i po kilkunastu minutach byliśmy już na przełęczy Snilowskiej (1524 m n.p.m.). Całkowicie bezchmurne niebo i niezwykła przejrzystość powietrza gwarantowały niezapomniane widoki. W kierunku północno-wschodnim panorama sięgała aż po Beskid Wyspowy! Dodatkową atrakcję stanowiła niezwykle barwna i różnorodna flora mijanych szczytów i przełęczy. Podziwiając i fotografując wysokogórskie gatunki goryczek, jaskrów i innych kwiatów zdobyliśmy Chleb (1646 m n. p. m.), Hromove (1636 m n. p. m.), Południowy Groń (1460 m n.p.m.) i zeszliśmy do Stohowej Przełęczy (1230 m n.p.m.). Tam po niedługich ustaleniach zdecydowaliśmy chwilowo podzielić się na dwie grupy. Część bezpośrednio skierowała się ku przełęczy Medziholie, zaś grupa śmiałków przez subalpejskie laski jarzębinowe mozolnie zaczęła piąć się na Stoha (1608 m n.p.m.). Męcząca wspinaczka zwieńczona została zdobyciem wierzchołka i już niedługo, ponownie w komplecie, zaczęliśmy zejście ku Stefanowej, gdzie czekał już nasz kierowca.
Na sobotę było w planie pokonanie kolejnego odcinka głównej grani Małej Fatry. Tym razem, po wyjechaniu na przełęcz Snilowską, udaliśmy się w przeciwnym kierunku, ku Wielkiemu Krywaniowi (1709 m n.p.m.). I już po kilkudziesięciu minutach można było cieszyć oczy dookolną panoramą z najwyższego szczytu całego pasma. Po niedługiej przerwie ruszyliśmy dalej. Następnym celem był Mały Krywań (1671 m n.p.m.). Upalna, słoneczna pogoda zachęcała do górskich wędrówek i na szlaku miejscami robiło się tłoczno. Duży odsetek mijanych turystów stanowili Polacy. Grzbietowa wędrówka nie była zbyt uciążliwa, a dodatkowo urozmaicały nam ją nie tylko niezapomniane widoki na okoliczne pasma górskie, ale także niezwykłe bogactwo wysokogórskich muraw. Co krok napotykaliśmy nowe, nie widziane wcześniej gatunki. Ze względu na złożoną budowę geologiczną pasma, nierzadko gatunki granitowe rosły tuż obok roślin typowo nawapiennych. Z Małego Krywania skierowaliśmy się ku przełęczy Priehyb, skąd przez reglowe polany i bukowe lasy rozpoczęliśmy długie zejście ku miejscowości Krasňany.
Ostatniego dnia, ze względu na czekający nas powrót do Krakowa, trasa była krótsza. Udaliśmy się na szlaki masywu Sokolie, górującego bezpośrednio nad Terchową. Okazało się, że była to decyzja słuszna. Co prawda, początkowy odcinek trasy zaskoczył nas nieco swoją stromością, ale za to z każdym krokiem wprost proporcjonalnie do napotykanych trudności wzrastała malowniczość otoczenia. Wapienno-dolomitowe skałki o fantazyjnych kształtach, porośnięte przez reliktowe laski sosnowe tworzyły baśniową wręcz scenerię. Dodatkowego uroku dodawał jej szereg atrakcyjnych roślin, których dotychczas jeszcze nie widzieliśmy. Szczególną uwagę zwracały storczyki, a wśród nich obuwik, dwulistnik muszy czy buławnik mieczolistny. Było też trochę wysokogórskiej wspinaczki po drabinkach i łańcuchach. Niestety, czas biegł nieubłaganie i wkrótce musieliśmy opuścić bajkowe krajobrazy, by zdążyć na czas do Krakowa. Droga powrotna przebiegła sprawnie. Co prawda, zbliżając się do Zakopianki, przywitał nas ogromny korek, ale szybko podjęta decyzja o objeździe przez Rabkę, Mszanę i Dobczyce pozwoliła nam dotrzeć do Krakowa z wystarczającym zapasem.
Podsumowując, tegoroczną wycieczkę w pasmo Małej Fatry można zaliczyć do wyjątkowo udanych. Niezwykle sprzyjająca pogoda, malowniczość krajobrazów i bogactwo przyrody pozwoliły nam w pełni czerpać z walorów tego urokliwego zakątka Słowacji. A o różnorodności tamtejszej flory może zaświadczyć choćby fakt, że przez cztery dni naszych górskich wędrówek napotkaliśmy aż 14 gatunków storczykowatych!

Tekst i zdjęcia: Krzysiek Stawowczyk

Komentarze, uwagi, zapytania... mile widziane

Galeria

Obejrzyj relacje z innych wycieczek

Scroll to Top